Nie ma "dopalaczy". Są Nowe narkotyki.

     Nowe substancje psychoaktywne, czy tzw. „dopalacze”? Które z tych określeń przypisanych społecznie do pewnej grupy narkotyków wydaje się właściwe? Gdyby dzisiaj zapytać przypadkowego przechodnia co to są nowe substancje psychoaktywne, wiele osób może mieć problem z odniesieniem się do takiego terminu. Gdyby zastąpić je kolokwialnym określeniem „dopalacze”, to podejrzewam, że nawet starsza pani z warzywniaka powiedziałaby „Panie toż to świństwo najgorsze..”.  Zdarzyło mi się bywać na szkoleniach w temacie tzw. „dopalaczy”, gdzie prowadzący w ciągu kilkugodzinnego wykładu nie użył ani razu tego pierwszego określenia (NSP). Zdarzyło mi się także podobne szkolenia prowadzić, i wiecie co? Z pełną świadomością zasygnalizowałem wszystkim już na samym początku, że termin „dopalacze” pojawił się u mnie jedynie w temacie szkolenia. Poprzedzony zresztą skrótem „tzw.” i użyty tylko dlatego, żeby część osób w ogóle wiedziała o czym będzie mowa. 

   Osobiście ubolewam, że potoczna nazwa NOWYCH NARKOTYKÓW, jest używana częściej niż ich profesjonalne określenie mianem „Nowych Substancji Psychoaktywnych”. Są to przecież środki, które bardzo często nawet działają zdecydowanie mocniej niż ich „narkotykowe odpowiedniki”. Wielokrotnie słyszy się, że ktoś po jednorazowym zaciągnięciu się dymem spalanej substancji, tracił kontakt ze światem. Warto podkreślać, że nie rozmawiamy o „dopach”, „dopkach”, tylko o narkotykach. To trochę tak, jakbyśmy zamiast o alkoholu czy uzależnieniu,  mówili o „piwku” czy „piwoszach” i ich „przyzwyczajeniach” czy „tradycjach”. Pamiętajmy, że to język kreuje rzeczywistość.
    Gdybyśmy cofnęli się kilka lat wcześniej, kiedy praktycznie w każdym większym mieście można było spotkać sklepy z NSP i mięli wskazać pierwsze przekazy reklamujące te środki, to co by to było? Pamiętacie pewnie hasła w stylu: „Dopalacze – bezpieczna alternatywa dla narkotyków!”, albo określanie użytkowników mianem „kolekcjonerów”. Dzisiaj już wiemy, że polityka ta okazała się być zabójczą dla wielu ludzi, którzy w nią uwierzyli. Wiemy, że środki te często wyrządzały większe szkody niż inne znane dotychczas narkotyki. Samo określanie osoby przyjmujące jako „kolekcjonerów”, miało przekaz pozytywny. Unikało się jasnych stwierdzeń, że chodzi o kogoś, kto eksperymentuje ze śmiertelnie groźnym środkiem, tworząc pozory jakoby był to specjalista w tym co robi. Samo określenie „moda na dopalacze” przyjęło się w społeczeństwie na tyle, że zaczęły go używać największe serwisy informacyjne w kraju, relacjonując kolejne zgony i zatrucia młodych osób. Moda czyli co? Słysząc, że coś jest modne, wiele ludzi chce za tym podążać. Słysząc o modzie w mediach ogólnopolskich wydaje mi się to czymś sprawdzonym, bezpiecznym i stosowanym przez dużą grupę ludzi. Pamiętajcie! Nie ma czegoś takiego jak „moda na dopalacze” jak również inne substancje psychoaktywne.